CEO Pepsi szefem Appla?
Dziś, rzesze amerykańskich (i nie tylko) nastolatek ubóstwia iPhony, a logo Apple traktuje jako ikonę luksusu i stylu. Applowski telefon często kupowany jest nie jako urządzenie z przydatnymi funkcjami, lecz jako biżuteria, która ma „błyszczeć” w kieszeni i przed oczami innych osób.
Apple zostało założone przez Steve Jobs’a oraz Steva Wozniaka. Wszystko zaczęło się, można rzec klasycznie. Firma komputerowa w garażu, własny pomysł i własne wykonanie komputera o nazwie Apple I. Pomijając fakty o rozwijaniu się firmy przekształcającej się w spółkę chciałbym przejść do konkretnego wydarzenia, które przetarło ścieżkę dla iPoda i iPhona.
Kamieniem milowym w historii Apple było zatrudnienie Johna Sculleya, czyli szefa Pepsi. Komputery i napoje gazowane nie mają ze sobą wiele wspólnego. Mimo to w 1983 roku nowym CEO Apple Computers został były szef Pepsi Company. Dlaczego to takie ważne? Ponieważ komputery nie trafiają tylko do ludzi, którzy wiedzą jak one działają i co mają w środku, tak jak samochodami nie jeżdżą tylko mechanicy. Aby sprzedać komputer potrzebny jest odpowiedni marketing a Apple jako mniejszościowy sprzedawca potrzebował porządnej reklamy.
Gdy John pojawił się w Pepsi, ta miała zaledwie ~5% rynku. Oczywiście ponad 90% dzierżyła Coca-Cola. Po kilku miesiącach rządów Sculleya, ~45% sprzedaży napojów gazowanych należało do Pepsi. Wtedy właśnie reklamy telewizyjne przeszły metamorfozę zapoczątkowaną przez reklamy największego konkurenta Coca-Coli.
John zauważył, że gdy ludzie do obiadu podają Colę to po prostu stawiają butelkę na stole. Gdy jednak w lodówce mają Pepsi to częściej nalewają ją do szklanek w kuchni i dopiero podają gościom. Reklamy Pepsi zostały „wynalezione” od nowa. Nie myślano o nich jak dawniej o przerywnikach podczas seriali. Zaczęto je postrzegać jak film, który ma trafić w ludzkie serca. Reklamy stały się żywsze, a poza ukazaniem ceny i innych plusów produktu, niosły przekaz: „Pepsi jest cool”.
Dziś dobrym przykładem podobnej reklamy jest Projekt Warszawiak, który praktycznie nie mówi o ilości busów, przedszkoli ani długości lini metra, za to sprawia że czuję się sympatię do Warszawy, bo ludzie częściej czują niż myślą.
Na tym opiera się fenomen takich produktów jak iPhone czy iPod. Reklamy cały czas skupiają się na pokazywaniu, że mając produkty z nadgryzionym jabłkiem jest się fajnym. Dodatkowo każdy sklep Apple wygląda cudownie i wszyscy czują się w nim jak w muzeum. Wszystko zostało zapoczątkowane przez Johna Sculleya, który jako CEO Apple w końcu nie sprawił się za dobrze, to jednak nadał firmie odpowiedni kierunek.