
Żelki alkoholowe
Kilka tygodni temu w internecie furorę zrobiły tak zwane „alkoholowe żelki”. Każdy się zachwycał a mało kto spróbował. Ja swoją porcję zrobiłem i mam parę spostrzeżeń. Po pierwsze: robisz takie żelki po prostu mocząc je przez kilka dni w alkoholu, najlepiej smakowym. Przepis zakładał, że wystarczy wlać wódki tylko troszkę powyżej poziom żelek w misce. Na taką paczkę żelek jak na zdjęciu zużyłem około 300 mililitrów Finlandii.
Dzień pierwszy z moczenia
Zdjęcia zrobione chwilę po włożeniu do miski i zalaniu alkoholem. Jak widać wlałem alkoholu minimalnie ponad poziom żelek. Wstawiamy to do lodówki pod przykryciem (koniecznie, bo inaczej lodówka będzie śmierdzieć alkoholem). Dlaczego ma to leżeć w lodówce? Bo w temperaturze pokojowej żelki by się rozpadły.
Dzień drugi
24 godziny już przeleżały i moje żele wyglądają tak:
Jak widać, mało mają alkoholu więc dolałem jeszcze trochę (w tym momencie w sumie wylałem 300 ml).
Dzień 4
No i gotowe! Na pewno? Wyglądają tak jak powinny, wchłonęły cały alkohol więc czas na degustację. No i niestety, ale smakują okropnie. Na początku czuć słodycz żelek, a po chwili czujemy się jakbyśmy przegryzali alkohol. Bardzo gorzkie, wręcz nie da się tego jeść, chyba że ktoś będzie z popitą przełykał na raz.
Całe szczęście poleżały one jeszcze 1-2 dni i ich smak nabrał słodyczy. Po takim czasie da się je z przyjemnością zjeść, choć osobiście uważam, że lepiej chyba zjeść cukierki z rumem, a wódki napić się ze znajomymi.
Najnowsze komentarze