
Matura a dojrzałość, dwie różne rzeczy
Matura to w końcu egzamin dojrzałości czy nie? Bo ja się już powoli gubię. Z jednej strony tyle się powtarza o powadze egzaminu, przestrzeganiu przepisów, nie wnoszeniu telefonów.
I czemu wszyscy tak bardzo boją się urzędników? Z tego co kojarzę, to my poprzez podatki płacimy im. I oni są dla nas a nie my dla nich. To nie jest tak, że robią nam łaskę i mamy zdać się na ich dobroć. Urzędy zostały powołanie do rozwiązywania problemów obywateli.
Jestem tegorocznym maturzystą, dziś zdawałem ustny angielski. Wszystko było w jak najlepszym porządku dopóki nie przyjechałem odebrać wyników egzaminu ustnego z języka angielskiego. Pomijając 20 minutowe spóźnienie komisji (co może się każdemu zdarzyć i to rozumiem) czterem osobom nie wydano wyników.
Jesteśmy sobie grupą około 15-sto osobową, a panie z komisji egzaminacyjnej wydają wyniki. Wcześniej powiedziały, że zgodnie z tradycją szkolną, nie wydają wyników osobom nie ubranym na galowo. Po wyniki, osoby nie ubrane na galowo, mają zgłosić się do dyrektora.
Myślę sobie: spoko, tradycja niech im będzie, chociaż nigdzie nie ma obowiązku konkretnego ubioru na maturze, tym bardziej na ogłoszeniu wyników. Te 15 minut, zakładam, możemy przeczekać.
Czekanie przeciąga się do 90 minut i jesteśmy już dosyć wkurzeniu. Bezpodstawnie musimy zbijać bąki w szkole, podczas gdy inni spokojnie poszli już do domów. Ba! Nawet ci z polskiego ubrani nie galowo dostali wyniki pół godziny temu.
Brat, jako jeden z nieubranych „odpowiednio”, wchodzi do sekretariatu pytając ile jeszcze będziemy czekać i na jakiej podstawie odmawia się nam przekazania wyników. Pani z komisji stwierdza u niego brak kultury itp. ttd. I kultura wymagała żebyśmy się ubrali na galowo, tego się dowiedzieliśmy. Brat poprosił jeszcze o pisemne oświadczenie dlaczego nie chce nikt nam wydać wyników jak wszystkim. Pani z komisji odmówiła oczywiście napisania czegoś takiego. To jak to? Podejmujemy się działań i nie potrafimy się pod nimi podpisać?
Wchodzimy, w końcu (!), do gabinetu dyrektora. Dyrektor w imieniu komisji stwierdza, że nie ma w przepisach słowa o garniturze, ale szkoła od 3 lat wpaja nam czym jest kultura osobista i nasz ubiór był brakiem szacunku dla komisji jak i szkoły. Michał (brat) próbuje porozmawiać z dyrektorem lecz zostaje potraktowany gorzej niż pies.
Dyrektor drze się na nas, że: „on o niczym rozmawiać nie będzie i dla niego to jest koniec dyskusji”. Chyba stosuje tą sztuczkę do zastraszania, wiadomo, większość osób by wyszła i dała sobie spokój. Zastawia mnie też czy jeśli maturę zdawałaby moja mama, czy postąpiłby tak samo. Wydarłby się na obcą osobę jak na jakieś dziecko?
Egzamin dojrzałości, 18 lat, pełna odpowiedzialność prawna, wpajanie reguł stosowania się do zasad, ale mimo wszystko dyrektor traktuje cię jak szczyla? I to nazywa egzaminem dojrzałości? Czy tak ma się zachowywać urzędnik państwowy w stosunku do petenta?
Szkoła jest niczym innym jak urzędem, a dyrektor poza pełnienia funkcji nauczania, jest także urzędnikiem. A my jesteśmy petentami tego urzędu. A członek komisji mówi do maturzysty/petenta, że nie ma kultury osobistej. Czemu? Ponieważ odezwał się jak pojawił się problem. No jakim cudem dawny uczeń tej szkoły ma prawo zgłosić jakieś obiekcje, przecież to brak kultury osobistej w stosunku do osoby starszej.
Mówi się dziś tyle o tym, że szkoła wprowadza do dorosłości, a potem sama zachowuje się jak 5-letni gówniarz człowiek niedojrzały. Innego określenia nie potrafię znaleźć na zachowanie dyrektora jak i członka komisji. Gdybym ja się spóźnił na egzamin półtora godziny, musiałbym wrócić w sierpniu. Nie mówiąc o krzykach i „kończeniu dyskusji”.
Trzeba nauczyć urzędników, że władzę mają taką jaka jest zapisana i nic ponad to. W starciu urzędnik vs my, to my mamy przewagę i nie można dać się zastraszyć, czy to krzykiem czy czymś innym.
UPDATE 1: W związku z powyższym postem zostałem postraszony przez pana dyrektora prokuraturą. Sam nie wiem czemu, przecież wyrażam tylko swoją opinię. Skreśliłem mimo wszystko fragmenty niewygodne dla pana dyrektora. Mam nadzieję, że to pomoże.
Dyrektor przekonywał jeszcze moją mamę, że przepis o ubiorze jest zapisany w Statucie Szkoły. Szkoda, że nie jesteśmy już uczniami, a absolwentami co także z tego statutu wynika i znaczy, że on nas już nie dotyczy.
Chciałbym także podkreślić, że szkoła do której chodzę jest naprawdę świetna i polecałbym ją każdemu. Czuje się jednak urażony przez to konkretne zachowanie dyrektora i w żaden sposób nie powinno wpływać to na kogoś opinie o całej szkole nie wspominając o genialnej kadrze nauczycielskiej (przynajmniej ja poznałem w szkole świetnych nauczycieli).
Skargi jakie chciałem napisałem, dalej kłócić się nie mam zamiaru. Do niczego to nie prowadzi. Wiem przynajmniej, że mam rację, zrobiłem co uważam że było potrzebne i tyle. Nie ma co się spinać na siłę. Ale radzę wszystkim: jeśli macie bądź mieliście jakiś problem z instytucją publiczną napiszcie do ich nadzorców. Jeśli dzieje się coś złego to trzeba zwrócić na to uwagę. W tym przypadku nastawienie dyrektora do uczniów i rodziców jest nieodpowiednie.
A wystarczyłoby po całej kłótni zwykłe przepraszam, albo chociaż „stało się co się stało, zapomnijmy o sprawie i rozstańmy się w spokoju i zgodzie”.
Najnowsze komentarze