Autocasco – limity dolne, że co?
Tak się akurat złożyło, że musiałem oddać mamy Hondę CR-V do serwisu na gwarancję. Naprawa domyślnie miała trwać kilka godzin, które przeczekałbym w serwisie, lecz niestety podczas rozbierania auta znaleziono kolejną usterkę. Auto zostało więc w serwisie trochę dłużej.
Dostałem samochód zastępczy, na kilka dni, abym mógł jakoś funkcjonować. Samochód jak samochód – jest parę bajerów, żeby zareklamować nowego Civica. Choć silnik 1.6 to dla mnie trochę za słaby jest.
Przechodząc do rzeczy: dowiedziałem się, że w razie wypadku z nie mojej winy, uruchomi sie OC i mam wezwać policję. Zapłacę jedynie za „unieruchomienie pojazdu”, chyba 200zł czy coś takiego.
Jeśli jednak ja coś zrobię, powiedzmy porysuję drzwi, to AC zadziała dopiero od kwoty powyżej 1000 zł. Takie lakierowanie drzwi to się raczej nie kwalifikuje do zwrotu.
Rozwiązanie zaproponowane przez pana z serwisu jest bardzo błyskotliwe: w razie czegoś, trzeba autko dobić. Czyli jeśli strzaska się reflektor to z czystym sumieniem mogę rozwalić drugi (niech symetryczne auto będzie, a co) a dla wyładowania złości to i szybę można kopnąć.